piątek, 30 września 2011

It's official now

Stało się. To już oficjalne, podpisałyśmy nawet cyrograf. Od dzisiaj jesteśmy studentkami Uniwersytetu Ahmad Dalam - o ile da się stopniować religijność, to jest to najbardziej muzułmański uniwersytet w Yogyakarcie. Co za tym idzie, podpisałyśmy dokument, w którym zobowiązujemy się do przestrzegania mnóstwa reguł m.in. nie możemy mieć więcej niż dwóch nieobecności, a zajęcia mamy UWAGA UWAGA od poniedziałku do SOBOTY! Boli tym bardziej, że każdy nam mówił, że jadąc na DARMASISWE nie powinnyśmy się spodziewać wielkich naukowych osiągnięć, a raczej będziemy cały czas zwiedzać. Taaa. Na zajęcia musimy też chodzić oczywiście odpowiednio ubrane. W poniedziałki w Batki, który dostaniemy od uniwersytety, w piątki i soboty w ich T-shity, a w pozostałe dni tygodnia okutane od kostek po nadgarstki …. Yay! Dobrze, że chociaż głowę możemy mieć odsłoniętą, będziemy oddawać ciepło porami na czole. Są też oczywiście odpowiednie zasady dotyczące naszego boarding house np. niedopuszczalne jest mieszkanie z osobami przeciwnej płci oraz wracanie zbyt późno w nocy…. Niby mieszkamy same więc można by pomyśleć – a skąd mieliby wiedzieć, o której wracam do domu? Okazuje się, że życzliwi sąsiedzi sami donoszą czasem o niesfornych studentach rebeliantach, którzy bezwstydnie wracają do domu po 22:00. 
Na osłodę mieliśmy dzisiaj kolejne Opening Ceremony, na której byłyśmy traktowane jak "vip", tylko dlatego, że jesteśmy pierwszymi osobami z Europy, które wybrały ten uniwerek (mam pewne podejrzenie dlaczego…polecam jednak sprawdzanie miejsca, na które się aplikuje) i na pewno nie poradzimy sobie same:). Nawet Pan Rektor robił sobie z nami zdjęcia, nie wspominając już o gromadzie innych ludzi idących w jego ślady. Chociaż to tradycyjne foto (co oni w ogóle robią potem z tymi zdjęciami? Wrzucają na FB do albumu "Ja i ludzie o białej skórze, których nie znam, ale fajnie mieć z nimi zdjęcie"? W sumie jestem pierwszą gruppies RP więc może nie powinno mnie to aż tak dziwić ;P) zaczyna już trochę irytować.
A jutro jedziemy na wycieczkę do Prambanan, jako native speakers … no tak, przecież każdy bule (stereotyp człowieka białego, wysokiego, o niebieskich oczach i bogatego) mówi po angielsku od urodzenia:)

EDIT: przepraszam, jeśli określenie "biały" wydaje się rasistowskie. Nie było to zamierzeniem autorki, która wertuje teraz słownik żeby dowidzieć się, jak inaczej, skrótowo i NIEPEJORATYWNIE opisać tą oczywistą różnicę. Od teraz będę używać tylko słowa "bule".



Rzeczony cyrograf poniżej. Dzięki temu tajemniczemu znaczkowi (trzeba było nawet tak samo polizać ;)) wykorzystywanemu podczas podpisywania wszelkich oficjalnych pism czy umów, mój cyrograf także nabrał "mocy prawnej".

Urocze jackety a la robotnik. Mam tylko nadzieję, że nie jest to nasz strój na piątek i sobotę ... .


Zdjęcie z rektorem uświadomiło mi, że jak się człowiek nie pomaluje to wygląda jak kupa, muszę powrócić do tego polskiego zwyczaju ;]


Nasza urocza chińska współlokatorka okazała się być nieprzeciętną wokalistką. Nas też zmusili do śpiewania. Uraczyłyśmy ich więc (it will be legen -waitforit-dary) naszą aranżacją "Stokrotki";]

p.s. zdjęcia made by K (http://mojayogya.blogspot.com/)

3 komentarze:

  1. Kasiu, Ciebie chyba pogięło troszeczkę :p

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak dla mnie najlepszy Twój wpis Sista.
    A te wdzianka to (nie chce Cię straszyć) w celi śmierci ;-)))))

    OdpowiedzUsuń