piątek, 23 września 2011

orientation

O ile Bangkok pokochałam od pierwszego wejrzenia, Jakarta wydaje się raczej trudna do polubienia. Co prawda ulokowali nas w 5* hotelu i wszystko opływa tutaj kiczem i złotem, jednak samo miasto zbyt gościnne nie jest. Po zakwaterowaniu w tym luksusie przeszyłyśmy się na spacer i był to błąd – od zanieczyszczonego powietrza bolą oczy, głowa, nie można oddychać, a po umyciu zębów nadal ma się wrażenie, że w zębach chrzęści ołów. Kilka wytrwałych osób wybrało się na zwiedzanie Starego Miasta (Kota) ja  jednak odpuściłam sobie tą przyjemność, co potem okazało się być dobrą decyzją. Stare Miasto to mały ryneczek, a przedostanie się przez korki, droga przez mękę.

Sam orientation program polega głównie na tym żeby nas na maksa nakarmić, nie ma szans żeby zgłodnieć chociaż troszkę, a jedzenie jest w Indonezji tak pyszne, że nie ma też szans żeby nie zjeść czegoś skoro podtykają Ci to pod sam nos :)
 
No i gdzie się nie odwrócimy wszędzie Polacy, stanowimy ok. 1/10 wszystkich stypendystów, co jest dość zaskakujące. Mam wrażenie, że niedługo staniemy się największą mniejszością narodową Indonezji. Nawet Pani podająca obiad, kiedy usłyszała odpowiedź na standardowe pytanie skąd jesteśmy powiedziała : Oooo, Polska, no tak, dużo tutaj Was… Cóż, Polacy są wszędobylscy nie da się ukryć :) Ta nasza wszędobylskość  jest także widoczna przed hotelem. Najtańszy nocleg kosztuje tutaj ok. 100$ więc kiedy podjeżdża taksówka z hotelowym gościem, a wita go widok siedzącej przed hotelem gromady młodzieży z piwami (głównie z Polski) zastanawia się pewnie, czy dobrze trafił. Na każdej powierzchni hallu siedzą natomiast miliony ludzi z laptopami, wrzucają pewnie na blogi podobne jak ja niezbędne i arcyciekawe posty … Albo tradycyjnie logują się na fejsbusia. Powinni nas raczej zakwaterować w jakimś akademiku, picie piwa pod czujnym okiem hotelowych boi jest dość krępujące. I dla nich,i dla nas, a przynajmniej dla mnie. 

Co jeszcze ciekawego się wydarzyło? No tak, pożar na stołówce – czad :P Jemy sobie kolację, a nagle podchodzi do nas jakaś dziewczynka mówiąc : „mam dla was pewną informację i zaraz będzie się tutaj COŚ działo i właściwie musimy skończyć jeść…” – oczywiście nikt jej nie zrozumiał, nie miał pojęcia co tajemnicze „coś” może oznaczać i wszyscy pozostali na miejscach.  Wychodząc z sali zapach spalenizny (który wcześniej wzięłam za złą wróżbę dla naszej kolacji) stał się zdecydowanie bardziej intensywny, a w oddali ktoś wyraźnie się krztusił … Hmmm, czyli chyba to COŚ poważnego - jednak spokojny pan strażnik pewnie pokierował nas do windy (?!?), to się nazywa sprawna ewakuacja :) A po ok. 1h pod hotel podjechała nawet straż pożarna – szybka reakcja nie ma co ;P

Dzisiaj przed nami uroczyste otwarcie programu, a o 22:00 wyjazd do Yogyakarty. Wreszcie będziemy w domu :)

Jakarta z lewej ...

... Jakarta z prawej, wszędzie rzędy wieżowców

Nawet pokój w 5* hotelu potrafimy doprowadzić do stanu skłotu;)

Wspomniana integracja pod hotelem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz