wtorek, 13 grudnia 2011

motor city

http://soundcloud.com/cityslang/caribou-leave-house-motor-city-drum-ensemble-remix
          Zaczynam powoli rozumieć dlaczego Yogyakarta nazywana jest kulturalną stolicą Indonezji – każdego dnia znaleźć można tutaj coś nowego i fascynującego, a pewnie możliwości byłoby jeszcze więcej gdybym posiadała skuter. Dlatego w kolejnym odcinku podróży po Yogy będzie mowa właśnie o tych wspaniałych dwukołowych środkach transportu. Już w Bangkoku wydawało mi się, że po ulicach płynęły strumieniami rzędy skuterów jednak było ich bez porównania mniej niż w Yogyakarcie (a podobnie jest na pewno i w całej Indonezji, jak na razie nie miałam niestety okazji wychylić się poza Jawę, co mam nadzieję już za klika dni się zmieni:)). Tutaj skuter jest obowiązkowym nabytkiem każdego nastolatka – nie wiem w zasadzie jak to wygląda od strony prawnej, w jakim wieku można wyrobić prawo jazdy i czy w ogóle jest to w jakikolwiek sposób regulowane, bo obserwując tutejsze ulice ma się wrażenie, że zasad ruchu drogowe i tak nikt nie przestrzega, a jedyne panujące prawo to prawo silniejszego/większego. Prawo jazdy należy jednak mieć, bo policja uwielbia zatrzymywać z powodu jakichś zmyślonych przewinień, oczekując łapówki (50 000 – 100 000 Rp), która im „przymknie oko”.  Ale jeśli prawa jazdy się nie ma (tak jak ja) podobno poza Bali wystarczy uruchamiając swoje aktorskie zdolności i z pełnym przekonaniem pokazać np. legitymację studencką lub jakikolwiek inny dokument ze zdjęciem. Nie uratuje nas to raczej przed obowiązkową łapówką, ale myślę że może uratować przed skończeniem w areszcie. 
        Ponieważ skuterów jest znacznie więcej niż samochodów służą one nie tylko do przewożenia ludzi, ale też różnego rodzaju towarów – nie pamiętam już ile razy z zaskoczenia opadła mi szczęka na widok przewożonych przedmiotów. Były to już standardowo dziesiątki worków, skrzyń, paczek, paczuszek, wiaderek, ale także np. telewizory (i to nie płaskie plazmy, ale te z ogromnymi kinetoskopami i w liczbie co najmniej pięciu),  drzewo (!!!!), skrzynki z ptakami, kilogramy roślin, a właściwie całych krzaków i co dusza zapragnie. Żałowałam tylko, że nigdy nie miałam w odpowiednim momencie aparatu. Jednak zdaje się, że na Indonezyjczykach nie robi to większego wrażenia i każdy mieszkaniec Yogy swoje zakupy także przewozi w jakiś wariacki sposób.

           Inny szokujący mnie za każdym razem widok to czteroosobowe rodziny jadące razem na jednym skuterze. Starsze dziecko (najczęściej bez kasku) stoi z przodu oparte o kierownice, potem tatuś-kierowca, za nim mama z malutkim dzieckiem na ramionach lub trochę starszym siedzącym pomiędzy rodzicami. Generalnie są to animowane ilustracje przedstawiające łamanie wszelkich norm bezpieczeństwa, ale widok ten jest tak częsty, że wypadki muszą w jakiś magiczny sposób omijać te rodziny. Mam nadzieję, że Allach ma ich w opiece.


         Co jeszcze ciekawe Indonezyjczycy bardzo lubią stare pojazdy. Antyczne amerykańskie limuzyny, ale i stare motory i skutery. A wśród nich Vespy! Jest ich całkiem sporo, a niektóre przepięknie wyremontowane śmigają po zatłoczonych ulicach wzbudzając moją zazdrość. Zamiłowanie do starych pojazdów odzwierciedla także ilość fanklubów, które często spotykają się na mieście, razem wyjeżdżają i razem dbają o swoje cacka.

Fantazja jeśli chodzi o "upiększanie" dwukółek także nie ma granic. Chociaż czasami wystarczy wiadro złotego brokatu albo szablon wycięty w kwiatuszki.



Na koniec ciekawy sposób zabezpieczania stojącego przez cały dzień w słońcu skutera przed nadmiernym rozgrzaniem :)