piątek, 13 kwietnia 2012

Alternatywna Wielkanoc

Może jako przedstawicielka kraju pełnego narodowej martyrologii Wielki Piątek powinnam spędzić na umartwianiu się i malowaniu pisanek, ale że było to niemożliwe spędziłyśmy go w innej scenerii. Malowniczej, przynajmniej tyle. Korzystając z długiego weekendu (kolejnego, ach ci pracowici Indonezyjczycy ;)) postanowiliśmy wybrać się na poszukiwanie idealnej plaży. 


Tym razem zamiast śmieci (co niestety zdarza się często), fala przyniosła płatki kwiatów. Nie wiem jak i skąd, ale było to dość niesamowite.







 Jak wyłączyć komputer w pełnym słońcu:)










Bardziej ekscytujący był wielkosobotni drifting - spora to odmiana od chodzenia z koszyczkiem. Razem z zaprzyjaźnionym indonezyjskim małżeństwem  - Ari i Rio, wybraliśmy się na wycieczkę do Purwokerto, rodzinnego miasta Ari. Jest to spore miasteczko, pełne hoteli, w którym podobno doszukać się można architektonicznych pamiątek po holenderskim kolonializmie. My znalazłyśmy jedynie spory park rozrywki opływający jarmarcznym kiczem i wodą z kilku wodospadów. Nie wiem czy naturalnych czy sztucznych, ponieważ liczba nagromadzonych dookoła „atrakcji” sprawiała wrażanie, jakby wszystko łącznie z wodospadami i gorącymi źródłami było pomysłem jakiegoś szalonego i kompletnie pozbawionego gustu architekta miejskiej zieleni. Jednak do miasteczka przyjechałyśmy z innego powodu. Ari i jej mąż Rio należą do stowarzyszenia wielbicieli retro samochodów i tego dnia była kolejna jego rocznica. Z tego też powodu zjechały się tutaj przepiękne stare toyoty, daihatsu, mitsubishi itp. Udało się też spróbować driftingu. Ela wirowała w starej toyocie corolli, mi niestety trafił się … samochód dostawczy, czyżby kryterium wyboru samochodów była waga?:) Przeżycie to było może mało mistyczne, ale na pewno podniosło poziom adrenaliny.  









A odpowiadając na zadane kilkukrotnie pytanie: tak, na niedzielne śniadanie zjadłyśmy grzecznie jajkaJ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz