środa, 28 marca 2012

Skuter, rzecz święta

Nie wierzyłam o ile prostsze jest życie w Yogy ze skuterem zanim nie zdecydowałyśmy się na co weekendowe wypady za miasto i eksplorację centralnej Jawy. Komfort życia automatycznie (niczym Honda Vario) wskakuje na wyższe obroty. Po powrocie z Bali, kiedy trochę już na skuterach pojeździłyśmy zdecydowałyśmy się docenić wyspę, na której siedzimy od kilku miesięcy. Wycieczki okazały się być bardzo pouczające, Jawa jest piękna :) Co prawda wydostanie z niekończących się jawajskich miast wymaga nieco wysiłku i długiej drogi, ale kiedy trafi się do tak pięknych miejsce jak np. Dieng Plateau zdrętwiałe od siedzenia na skuterze pośladki nie grają roli.

Na rozgrzewkę wybrałyśmy się na sobotni spacer po dżungli, czyli do Kaliurangu. Miejscowości położonej ok. 20 km od Yogy, z której rozpościera się piękny widok na wulkan Merapi. Niestety dotarłyśmy tam troszeczkę za późno i po wdrapaniu się na punkt widokowy rozpościerał się przed nami wyłącznie dywan mlecznobiałych chmur. Ale wejść było warto, przyroda jest niesamowita. Polecam serdecznie. Katarzyna Wójcik.




Zagadka. Gdzie jest Stycznik? 
Kolejny punkt programu był już bardziej ambitny. Przewodnik Lonely Planet (a jakże!) zainspirował nas, żeby wybrać się na poszukiwanie jednych z najstarszych hinduistycznych świątyń na Jawie. Świątynie znajdują się na wschód od Solo, w przewodniku trasa jest mniej więcej opisana więc gubiąc się tylko kilka razy udało się do nich dotrzeć. A kiedy już minęłyśmy Solo i wszelkie mniejsze miejscowości droga zaczęła piąć się pod górę, co spowolniło trochę naszą wycieczkę nie z powodu mocy w silnikach, ale przez częste przystanki na zrobienie zdjęć. Widoki są przepiękne! Jednak z założenia celem naszej wycieczki były świątynie, których w tych okolicach jest kilkanaście, a my dotarłyśmy do dwóch najważniejszych. Candi Sukuth i Candi Ceto. Rzeźby i reliefy zdobiące świątynie przedstawiają zazwyczaj fragmenty z hinduistycznych eposów, prehistoryczne zwierzęta, czy też…obiekty seksualne. Te ostatnie dzieli się na Lingga (symbol męskości) oraz Yoni (symbol kobiecości), oba symbolizujące płodność. Niektóre z nich można by łatwo przegapić, ponieważ są tylko umowne, symboliczne. Jednak inne są dość „dosłowne”, o czym dalej. Pomimo błądzenia jako pierwszą udało nam się znaleźć Sukuth, świątynię z XV w. położoną na zboczu góry Lawu. Candi Sukuh (podobnie jak Ceto) należy do jednej z ostatnich  na Jawie świątyń hindu-buddyjskich wzniesionych przed ostatecznym upadkiem królestwa Majapahit pod naporem islamu. Głównym zabytkiem jest nieduża, prosta konstrukcja przypominająca piramidę, z reliefami na ścianach i posągami stojącymi przed nią. W tym trzema płaskimi żółwiami, które były prawdopodobnie ołtarzami ofiarnymi oraz figurą przedstawiająca mężczyznę trzymającego swego…fallusa. A z ciekawostek jakich doczytałam się na Wikipedii: zacnej wielkości, bo mający 1,6m długości Lingga z czterema jądrami (na pewno coś symbolizującymi) jest jedną z rzeźb przeniesionych do Muzeum Narodowego. Zanim jednak to się stało przybył tu Sir Thomas Raffles (założyciel mojego ukochanego Singapuru, o którym w kolejnych odcinkach) i znalazł on rzeźbę rozbitą na dwie części (cała świątynia była wtedy w złym stanie) które polecił skleić razem. Podobne akty wandalizmu zdarzały się często (szczególnie w przypadkach prac poruszających temat seksualności) podczas inwazji Islamu w XVI w.







Druga ze świątyń – Candi Ceto, wymagała od nas więcej wysiłku. Skuter, na którym jechały Ela i Krysia nie dał sobie rady na stromym podjeździe i jedna z nich musiała maszerować na górę piechotą. A do tego całkiem mocno się rozpadało, na szczęście nie na długo. Ale cierpliwość została nagrodzona, ponieważ świątynia naprawdę robi wrażenie (biorąc pod uwagę zabytki na Jawie). Podobnie jak w Sukuth głównym budynkiem jest piramida (przypominająca nieco piramidy Inków), a żeby się do niech dostać trzeba pokonać kilkaset schodów i 7 bram. I podobnie jak w Sukuth tutaj tez znajdziemy symbole lingi i yoni.











Jednak chociaż obie świątynie były warte zobaczenia, największe wrażenie zrobił na mnie widok na pokryte plantacjami herbaty zbocza wulkanu. Jawa jest jednak przepiękna!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz