poniedziałek, 10 października 2011

Kesepemahaman (mutual understanding), czyli jak gadać żeby się dogadać

Natchniona zajęciami pt. Mutual understanding in cross culture communication przypomniałam sobie o zaległym poście o komunikacji. W końcu wzajemne zrozumienie i umiejętność dogadania się umożliwiają przetrwanie w tropikalnym buszu. Dlatego nie mogę się już doczekać kiedy będę w stanie konstruować bardziej złożone zdania niż „ja lubię jeść ryż z warzywami” (coby się pochwalić brzmi to mniej więcej Saya suka makan nasi dengan sayur). W każdym razie komunikacja od samego początku stanowiła oczywiście pewien problem, bez mowy ciała i bogatego, międzynarodowego słownika gestów umarłybyśmy z głodu albo zgubiły się już pierwszego dnia w Bangkoku. W Indonezji dogadanie się jest nawet większym wyzwaniem. W kosie, jak już wspominałam, mieszkamy z Chinką i Koreanką, a często odwiedza nas także nasza ibu kos, czyli właścicielka domu, od której go wynajmujemy. Gamin (Koreanka) i ibu kompletnie nie znają angielskiego, więc naszym tłumaczem jest Sisi (Chinka), która dobrze mówi zarówno po angielsku, jak i po indonezyjski. Jednak kiedy nie ma w pobliżu Sisi rozmowa opiera się na intensywnej pracy rąk i nóg. Po tygodniu szkoły, a już dwóch tygodniach w Indonezji na szczęście rośnie powoli nasz zasób słów więc mowę ciała można wzbogacić w treść wyrażaną werbalnie ;]

Szkoła to też niemały challenge, część wykładowców lepiej lub gorzej zna angielski, jednak wielu jest w stanie wypowiedzieć tylko kilka słów. Więc zajęcia z np. Seni tradisional (czyli Tradycyjnej sztuki) i Drama wyglądają w ten sposób, że nauczyciel mówi, mówi, mówi i mówi po indonezyjsku po czym patrząc na nas, dorzuca do tego niezrozumiałego bełkotu słówko po angielsku np. script, wtedy z uśmiechem potakuje głową licząc, że to pozwoliło nam zrozumieć sens całej jego 10 minutowej wypowiedzi. Pozostaje nam się tylko uśmiechnąć powtarzając sabarrrrr (cierpliwości). Na szczęście na tych zajęciach czujemy się usprawiedliwione, żeby zająć się swoimi sprawami więc jest to doskonały czas na pisanie nowego posta na bloga. Problemem jest także porozumiewanie się jest z innymi studentami w naszej chińskiej „klasie”, angielski znają bardzo słabo, co znowu wymusza stosowanie komunikacji niewerbalnej ;]

Indonezyjczycy generalnie uwielbiają rozmawiać, ciągle zadają różne pytania, które przeciętnemu bule wydać się mogą dość zaskakujące. Pytanie skąd jesteś, jak masz na imię itp. jest tylko wstępem do dalszych dociekań na temat czy jesteś zamężny/a albo czy masz dzieci. Wtedy właśnie trzeba przypomnieć sobie o kesepemahaman i cross culture communication:) Znajomość indonezyjskiego jest niezbędna na zakupach. Bez tego nigdy nie uda nam się skutecznie targować, jednym słowem na każdym kroku chcą nas zrobić w jajo i naciągnąć „bogatego” bule. Nasza pierwsza wizyta na tradycyjnym targu, na który wybrałyśmy się ok. 4:30am skończyła się klęską i wściekłe do granic możliwości wróciłyśmy do domu. Jedyne co kupiłyśmy to papaja, oczywiście po cenie z supermarketu, bo na śniadanie trzeba było coś zjeść. Oczywiście próbowałyśmy się targować, ale na nasze próby sprzedawcy reagowali ogromnym oburzeniem, więc nie widziałyśmy czy faktycznie nasze ceny są tak niskie, czy oni tak dobrymi aktorami.

Jednym słowem powiedzenie „koniec języka za przewodnika” nabiera nowego znaczenia. Sprawniej niż językiem trzeba na razie operować kończynami.

Pierwsza lekcja targowania z Sisi, my vs indonezyjski hipster sprzedawca :)

Komunikacja wymaga współpracy - mutual understanding in motion (Sisi i Gamin/Dian)

Komunikacja po koreańsku - WiFi to świętość 


Najsympatyczniejsze zaczepki na ulicy zawsze fundują nam dzieciaki. Odpowiedź na radosny okrzyk "Hello Mister" powoduje za każdym razem lawinę śmiechu, a przybicie piątki to już szczyt szczęścia :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz