wtorek, 8 listopada 2011

Świątynia - wzgórze, Borobudur

Co wg szczęsnego-nieszczęsnego Lonely Planet koniecznie trzeba zobaczyć będąc w okolicy Jogjakarty? Prambanan – checked, Merapi – checked, plaże w Gununkidul – checked. Borobudur? Checked! Kilkakrotnie przekładana wycieczka wreszcie doszła do skutku i na zaproszenie jednej z naszych uniwersyteckich wykładowczyń (które zapraszają nas też na FB) pojechałyśmy w odwiedziny do jej rodziców mieszkających w pobliżu Borobudur. Po tradycyjnym nakarmieniu nas do oporu Kiki miała dla jeszcze jeden bonus w postaci wycieczki do Hok An Kiong - świątynia Tri Dharma ("trzech wyznań" - konfucjonizmu, buddyzmu i taoizmu). Miałyśmy świetną okazję nie tylko obejrzeć wnętrze świątyni, ale też żeby dowiedzieć się wielu rzeczy, ponieważ oprowadzał nas po niej jej opiekun rodem z Państwa Środka. Żeby móc potem pochwalić się swoją nieskończoną wiedzą próbowałam robić notatki, z braku materiałów papierniczych niestety tylko w telefonie komórkowym - wykorzystywane skróty myślowe są już jednak nie do odszyfrowania. Nie pomogły nawet kilogramy folderów podarowanych nam przy wyjściu, oczywiście nie muszę dodawać, że nie są one redagowane po angielsku, mało tego nie są napisane nawet po indonezyjsku, ale po chińsku (pod każdym tekstem są też terjemahan- tłumaczenia, na indonezyjski oczywiście). Staruszek opowiadając prowadził nas od samego wejścia (Wrót Smoka, po prawej stronie świątyni) do kolejnych ołtarzy pouczając przy tym w jakiej kolejności i do jakich bogów należy się przy nich modlić, opowiedział także o strażnikach tego miejsca i wielu innych elementach, których nazw szukam teraz gorączkowo w Internecie. W świątyni jest więc m.in. ołtarz wzniesiony ku czci Hian Thian Siang Te (God Of Northern Heaven), jednego z najpopularniejszych i najważniejszych bogów, zaliczany także do czwórki najpotężniejszych chińskich bóstw. Po tej wizycie nie musimy także bać się dłużej o naszą podróż. Najpierw pomodliłyśmy się (poinstruowane wcześniej jak się pokłonić, gdzie, kiedy i jak umieścić kadzidła) przed ołtarzem Tian Siang Seng Bo, opiekunki żeglarzy i podróżników. Co więcej mamy po swojej stronie nie tylko boską opiekę, ale dowiedziałyśmy się też, że los nam sprzyja. Nasz przewodnik zagadnięty przez Krysię o chińskie znaki zodiaku zaczął nam bowiem wróżyć. Przez momencik poczułam się jakbym towarzyszyła Tiziano Terzani w robieniu notatek do „Przepowiedział mi wróżbita”. OK, nie wierzę w horoskopy, ale kiedy ma się przed sobą na żywo EZO.TV w pełnym surround, a do tego w 3D i wzbogaconym o zapachy nie trzeba wiele żeby dać się pochłonąć. Dowiedziałam się więc, że jestem mądra (ha, a jakże!;]), mam własne priorytety, hierarchię wartości i silną osobowość. Stwierdził także, że jestem keluyuran (="powsinoga", "szlaja", to też nie nowość).  A do tego "when sb hit me I'll make it double hitting back". Chyba więc nie mam się czego bać, a do tego jestem we właściwym miejscu jak na włóczykija przystało – chociaż lata 2013-2018 mają być dla mnie pełne przeciwności losu. Co więcej imię mojego męża z pewnością rozpoczynać się będzie od liter T lub J. Lub Y - idąc za mądrą radą mojego brata w najbliższej przyszłości nie wybieram się zatem w Himalaje.

Następnego dnia chciałyśmy wyruszyć do Borobudur jak najwcześniej, po krótkim targowaniu z Kiki (której pomysł wczesnej pobudki nie przypadł za bardzo do gustu) ustaliłyśmy, że wyjedziemy o 7:30. Byłam pewna, że o tej porze nie będzie jeszcze zbyt wielu turystów. Czekała nas jednak niespodzianka, ludzi było już całkiem sporo, a do tego byli to głównie Indonezyjczycy, co mnie osobiście zaskoczyło jeszcze bardziej. Spodziewałam się raczej tłumów bule. Cytując niezastąpione źródło wszelkiej wiedzy - Wikipedię. Borobudur (Świątynia-wzgórze) – buddyjska świątynia na Jawie, na obszarze porośniętej dżunglą równiny Kedu, powstała pomiędzy 750 a 850 r. n.e., kiedy nad Jawą panowała zhinduizowana dynastia Śailendrów. Świątynia buddyjska wyrosła z mniejszego zamierzenia architektonicznego poświęconego Śiwie.  Borobudur jest jednym z największych obiektów kultu buddyzmu na świecie.” Czy to nie paradoks, że największa buddyjska świątynia znajduje się w kraju, w którym większość mieszkańców wyznaje Islam? 






A Wikipedia podpowiada dalej: „Piramidalna konstrukcja świątyni odzwierciedla buddyjską wizję świata. Ma budowę tarasową, na pięciu czworobocznych tarasach dolnych znajdują się reliefy przedstawiające sceny z życia Buddy i dżataki. Na trzech górnych tarasach kolistych mieszczą się 72 dagoby, zaś w każdej z nich (poza jedną) znajduje się figura Buddy. Całość wieńczy większa od innych dagoba. Bok najniższego tarasu ma 111 m. długości, całość zaś wysokość 35 m. Budowla nie posiada pomieszczeń wewnętrznych, przeznaczona jest do rytualnej pielgrzymki, na trasie której rozmieszczone są płaskorzeźby przedstawiające sceny z życia Buddy o łącznej długości około 6 km. Jeden z pomników Buddy w pozie medytacyjnej jest uważany za szczęśliwy. Lokalni przewodnicy mówią, że jeśli kobieta dotknie pięty buddy a mężczyzna jego palca, będzie im towarzyszyć szczęście." Nasza niepozorna, muzułmańska nauczycielka powiedziała nam natomiast, że trzeba go chwycić za coś ZGOŁA innego... .



"Dla świata budowlę odkrył w 1814 jeden z angielskich oficerów. Wicegubernator Jawy Thomas Stamford Raffles zorganizował wówczas pierwsze prace konserwatorskie i wykopaliskowe. Kompleksową odbudowę prowadzili Holendrzy w latach 1907-1911. W 1991 Borobudur wpisano na listę światowego dziedzictwa UNESCO.” Kiki powiedziała nam również, że niedługo budowla może stracić swoje miejsce na tej zaszczytnej liście. Niestety nie umiała podać powodów, a po jej ostatniej poradzie a propos łapania szczęścia mam do niej mniejsze zaufanie. Na oficjalnej stronie UNESCO również brakowało podobnych informacji, więc mam nadzieję, że nic takiego się nie stanie. Chociaż według mnie na słynnej liście powinien znaleźć się również Prambanan, który niesłusznie przyćmiony jest blaskiem Borobudur. Hinduistyczne stupy zrobiły na mnie znacznie większe wrażenie. Albo może po prostu za dużo spodziewałam się po wycieczce do Borobudur, nadal czekam na opadnięcie szczęki na widok niesprecyzowanego jeszcze "czegoś". 


Poza samym Borobudur warte odwiedzenia są także dwie mniejsze świątynie. 



Buddyjska świątynia Mendut (wzniesiona w 824 r.) położona jest trzy kilometry na wschód od Borobudur. Reliefy na jej ścianach opowiadają pouczające historie o zwierzętach jakich nie powstydziłby się nawet Ignacy Krasicki. Natomiast we wnętrzu znajdują się trzy wspaniałe posągi Buddy. Z okazji Dnia Vesak (podczas majowej pełni księżyca) przybywają tu pielgrzymi z Indonezji i wielu innych części świata, a kolejnym przystankiem na trasie ich pielgrzymki, przed dotarciem do Borobudur, jest Pawon. 


Ta świątynia także zbudowana jest ze skał wulkanicznych i znajduje się 1,75 km na północny-wschód od Borobudur, a także 1,15 km na południowy wschód od Mendut. 


Wszystkie trzy świątynie zbudowano na linii prostej, co może sugerować, że miało to znaczenie symboliczne. A dotarcie do samego Borobudur nie było kiedyś tak prostą wycieczką jak dzisiaj. Pielgrzymi schodzili najpierw w dół od Mendut, przeprawiali się tam przez rzekę Sungai Elo, potem wspinali na kolejne wzgórze, żeby po krótkim czasie ponownie przeprawiać się przez rwącą rzekę – tym razem Sungai Progo. Po dotarciu na jej drugi brzeg czekało na nich kolejne zbocze, a na jego szczycie kolejna świątynia.

Mam nadzieję, że ich wysiłki nagrodzone zostały duchowym oświeceniem, ja nadal czekam na własne.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz